
10 powodów, dla których nie warto rezygnować z roweru po sezonie, opublikował ostatnio ibike Kraków. Moim ulubionym jest syndrom ostatniego Mohikanina: "To uczucie, gdy przypinając jednoślad do stojaka pod pracą lub uczelnią okazuje się, że tylko ty wciąż jeździsz na rowerze – bezcenne". Jeżdżę jeszcze z kilku mniej narcystycznych przyczyn, ale Wy znajdźcie własny dobry powód, żeby rower nie zapadł w zimowy sen.
I to jest zasadnicza część tego wpisu. Bo powody można mieć, ale to jednak za mało, żeby przy pierwszym podmuchu północnego wiatru nie dać się zwiać z siodełka. Tak jak przy poprzednim miniporadniku nie namawiam Was do odzieżowej rewolucji i kupowania kosmicznych wynalazków. (No, może za wyjątkiem 2 wypadków). Dobór odzieży i dodatków musicie w dużej mierze wypraktykować sami. Sądzę, że pomoże Wam to, co sama odkryłam w ciągu 2 sezonów.
TESTUJ! Jeśli już schowaliście rower do piwnicy, to przed pierwszą wyprawą do pracy zróbcie 20-minutową rundę w pobliżu domu. Przekonacie się o 2 sprawach. Po pierwsze, rowerzyście jest ciepło. Po drugie, nie we wszystko. Z rozmów z innymi ostatnimi Mohikanami wiem, że to dość indywidualna sprawa, co tam komu najbardziej marznie. Wszyscy jednak narzekamy na głowę (bez głupich żartów, proszę ;)), nogi i ręce. Reszta w pierwszych minutach jazdy się rozgrzewa. No to po kolei, od końca.

Bluza z grubszego polaru [2] najlepiej się sprawdzi jako druga warstwa. Przy temperaturach poniżej 0 lubię też jeździć w wełnianych swetrach. Naturalna wełna doskonale się sprawdza przy wszystkich aktywnościach na świeżym, acz chłodnym powietrzu. Spytajcie górali!
Kurtka [3], ale zdecydowanie nie typowa, ciężka zimówka, która jeszcze w dodatku będzie Wam krępować ruchy. Sprawdzą się cieńsze okrycia. Idealny będzie windstopper, ale zwykłe kurtki przeciwdeszczowe też dają radę. Najważniejsze, żeby wierzchnie okrycie sięgało za część, za którą plecy tracą swoją szlachetną nazwę. Zadbajcie, żeby Was nie podwiewało!
Spodnie - mi wystarczają grubsze dżinsy z dodatkiem elastycznych włókien. Jeśli temperatura spadnie poniżej zera, wkładam pod spód ciepłe legginsy.

Czapka musi przede wszystkim dobrze chronić uszy. Najlepsze są więc wszystkie nakrycia głowy z podwójnym, wywijanym wykończeniem.


Okulary - zimowe słońce, gdy już wyjrzy zza chmur, jest ostre, więc nigdy nie zapominam o okularach przeciwsłonecznych. Z kolei wieczorem podmuchy wiatru potrafią wycisnąć sporo łez. Jeśli macie wrażliwe oczy, zakładajcie okulary z żółtymi albo białymi szybkami. Kilka sezonów temu zaopatrzyłam się w cyngle z wymiennymi szybkami i bardzo je sobie chwalę.
Getry - doskonale dodatkowo ogrzewają nogi i chronią wrażliwe stawy kostek. Jeśli przydarzy się Wam jazda w śniegu, ochronią Was przed nałapaniem białego puchu do butów.
Chusta - nawet jeśli macie golf albo wysoko zapinaną kurtkę warto dodatkowo ochronić szyję. Nie sprawdzą się grube szale, bo są zwykle zbyt ciepłe. (I na bogów, nie owijajcie sobie nimi twarzy i ust, to najlepsza droga do odmrożenia!)
Odziejcie się więc odpowiednio i dalej - na rower! NIE MA SENSU MARZNĄĆ NA PRZYSTANKU :)
W kolejnym wpisie, jak zadbać o rower jesienią i zimą, a w następnym trochę o jeździe w śniegu.
A może zamiast chusty coś takiego? http://allegro.pl/kolnierz-wiatroszczelny-windstopper-i1919132150.html? Na motorku się sprawdza.
ReplyDeleteO! Myślę, że i na rowerze zda egzamin :) (Sama mam tyle szalików i chust, że żal mi je zamieniać na jeden kołnierz, ale... nie mówię nie ;))
ReplyDeleteTo prawda, ochrona końcówek, czyli dłonie(u siebie stosuję zasadę dwóch par rękawiczek, ciepłe zwykłe i na to zimówki narciarskie), głowa(nauszniki) i stopy(warstwowo skarpety) to najważniejsze w rowerowej jeździe. Ale nawet wtedy, gdy zadbam o te wszystkie elementy - pojawia się problem. Otóż katar. U mnie poniżej 10 stopni staje się nieznośny, a w okolicach zera praktycznie eliminuje moją jazdę na dystansach dłuższych niż kilka kilometrów. Pojawia się tylko podczas jazdy, o dziwo częściej gdy właśnie jestem ciepło ubrana. Przydałyby mi się jakieś nosowe stoppery ;)
ReplyDeleteHaha, mam dokładnie ten sam problem ;) Czy jest na sali lekarz? ;) No niestety, kiedy już się inaczej nie da, po prostu się zatrzymuję i dmę, ile wlezie. Czasami na 12 km do pracy robię ze dwa takie przystanki. Cóż robić!
ReplyDeleteJa rowniez nadal jezdze:) Temperatura od wczoraj trzyma sie w okolicach 1st, jest fajnie i zesko:) Lubie chrzest kruszacego sie szronu pod kolami mojego roweru;)
ReplyDeleteA co do ubioru, to mnie szczegolnie marzna stopy, na dluzsze wycieczki zakladam dwie pray skarpet, ale do pracy daje rade w jednych zwyklych;)